czwartek, 29 lipca 2010

trikolor...

...czyli historia pewnego beretu. No właśnie. Czapek w sezonie jesienno-zimowym udziergałam bardzo dużo. Ale żadna z nich nie okazała sie tak spektakularnym sukcesem jak pewien beret. Koleżanki znudzone już jednym fasonem czapki, zażyczyły sobie beretów dla córek. Wyszperałam interesujący wzór, zmodyfikowałam do swoich potrzeb i wspólnie dobrałyśmy kolory w mojej ulubionej kombinacji zieleni i fioletów. I tak powstał beret, który powieliłam w tylu egzemplarzach i wariacjach, że spokojnie mogłabym go uczynić moim znakiem firmowym ;)





środa, 28 lipca 2010

granny squares...

... czyli kwadraty babuni. Dość żmudne zajęcie, ale efekt powalający. Doskonały sposób na wykorzystanie resztek włóczki.
Prezentowana narzuta jest moim największym dotąd projektem i najbardziej czasochłonnym. Ma wymiary 120x195cm i w rzeczywistości wygląda dużo piękniej niż na moich słabych fotkach.





piątek, 23 lipca 2010

chusty...

... zaczęłam robić trochę później, ale są jednym z moich ulubionych wyrobów. Po prostu wyglądają najefektowniej. Zrobiłam ich dotąd conajmniej 14, a w pudełku czeka włóczka na kolejne trzy ;)












czwartek, 22 lipca 2010

rok temu z okładem...

... wydziergałam swoje pierwsze bawełniane kocyki. I od nich wszystko się zaczęło. Byłam wtedy w ciąży z bliźniętami i dwa pierwsze kocyki powstały własnie dla nich. Później zrobiłam jeszcze cztery inne kocyki dla niemowląt, w tym jeden dla mojego chrześniaka Bartka.











wbrew wszelkim normom...

... moja doba potrafi się rozciągnąć.
Jak tylko mi się chce, to ogarniam cały dom, mam czas żeby ugotować obiad, poczytać dzieciom i oddać się moim pasjom. A że często mi się nie chce w domu robi się bałagan, albo nie ma obiadu, bo dzieci bez ksiażki nie zasną, a moje pasje się niecierpliwią...

Jeśli jesteście ciekawi co powstaje z tego bałaganu, to gorąco zapraszam.