czwartek, 30 sierpnia 2012

Zakładki dedykowane 2

Dziś dwie zakładki. Dla miłośniczki ogrodu i właścicielki labradora. Tym razem usztywniłam zakładki camelą.
















wtorek, 28 sierpnia 2012

Dwie wielkie czerwone torby

Aaaaa, byłabym zapomniała :) Powstały jeszcze dwie wielkie torby. Jedna uszyta z laminowanej tkaniny kupionej w IKEA. Nie jest usztywniona. Podszewkę zrobiłam z pięknego materiału przywiezionego od babci. Ośmielę się spekulować, że ta tkanina ma tyle lat co ja ;)
Druga torba uszyta jest z przepięknego materiału w liście paproci, z wywijaną podszewką w różową kratę, usztywniona camelą. Po raz pierwszy używałam tego produktu i jestem zachwycona efektem i łatwością szycia. Wszyłam też uchwyt na brelok lub klucze, które zawsze giną w otchłani torby.
Obie mają uszy z czarnej taśmy nośnej. Pierwszy raz zrobiłam takie uszy w torbie dla Beaty Lipov i postanowiłam teraz też uszyć takie. Przy okazji: widzieliście, że Beata była z uszytą przeze mnie torbą w Kataloni? ;)








Zagłówki do spania z samochodzie

Podczas wakacyjnych wojaży ciągle wyrzucałam sobie, że nie sprawiłam dziewczynkom zagłówków do spania. Wszystkie korzystają z fotelików, które nie są już odchylane do tyłu. Najczęściej w aucie zasypia Ania, głowa kiwa jej się wtedy na boki. Mieliśmy dotąd dwa zagłówki, jeden niemowlęcy, drugi dodany jako gratis do fotelika. Obydwa fatalnie wyprofilowane, nie spełniające swojej funkcji, a nawet pogarszające jakość snu, bo zbyt grube z tyłu i uniemożliwiały wygodnego oparcia.
Zrobiłam sama model testowy zagłówka na podstawie kupionego w IKEA. Od razu okazał się wygodny, więc uszyłam od razu cztery poduszki wraz ze zdejmowanymi rozpinanymi na zamek powłoczkami.





















Przy okazji przyznaję się, że przez ten tydzień nie próżnowałam. Nie uszyłam tylko tych czterech poduszek. Po pierwsze zmagałam z materią. Magnesy, które zrobiłam przed wakacjami zupełnie mnie nie satysfakcjonowały. Najlepiej wyszły te z wzorami z tkanin. Kupiłam lepszy klej i zrobiłam nowe magnesy, choć i te nie wszystkie wyszły tak jakbym chciała. Będę ćwiczyć ;)
Po drugie uszyłam dla Ewy smycz na kluczyk do szkolnej szafki, bo poprzednia była adoptowana i średnio pasowała. Wypróbowałam przy tym zakupiony miesiąc temu lamownik. Genialny przyrząd! Nie mogę się doczekać, kiedy wykorzystam go do obszywania patchworków.
Po trzecie, w związku ze zbliżającą się wielkimi krokami jesienią udziergałam dla moich przedszkolaków czapki z kotkami. Wstyd się przyznać, ale dotąd nie miały.
A po czwarte sporo czasu zajęła mi praca nad pewnym projektem, o którym na razie nic nie powiem ;) Ale jak zostanie w końcu sfinalizowany, to na pewno się nie omieszkam pochwalić :)






wtorek, 21 sierpnia 2012

Powrót z wakacji

Witam Was powakacyjnie :) To były z całą pewnością nasze najlepsze jak dotąd wakacje. Najdłuższe i najbogatsze w atrakcje.
W tym roku byłam wyjątkowo czuła na różne motywy robótkowe, podczas naszych wycieczek po Górach Świętokrzyskich. Oto garść obrazków ze stosownym komentarzem :)

W Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni zaraz w pierwszej chacie, w której urządzono dom lekarza z przełomu lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku, przeżyłam ogromne emocje :) Wśród oryginalnego wyposażenia należącego do Witolda Poziomskiego, lekarza z Suchedniowa, znalazłam ręcznik z wyhaftowanym monogramem. Jeśli się przyjrzycie, to zauważycie, że to takie samo liternictwo jakie wyszywam na poduszkach dla moich córek :) Oczywiście w ramach oszczędności nie wykupiłam abonamentu do fotografowania wnętrz, ale pani kustosz widząc jak jestem rozemocjonowana pozwoliła mi uwiecznić haft :)


W kolejnej chacie żydowska szwalnia, a w niej przepiękne maszyny do szycia marki Singer i cudowne drewniane szpulki na nici. Tym razem już pstryknęłam grzecznie przez szybkę ;)


W Kielcach w Muzeum Zabawek i Zabawy natknęliśmy się na wystawę czasową domków dla lalek. Wszystkie eksponaty należą do prywatnej kolekcji Anety Popiel-Machnickiej (http://belleepoque.pl/).
Zaintrygowało mnie nazwisko tej kolekcjonerki i napisałam do niej maila :) Okazało się, że jest synową pani, która przed szesnastoma laty była opiekunką moich praktyk w pewnym znanym biurze architektonicznym :) Świat jest naprawdę mały :)
Sklep z tkaninami i pasmanterią.

I pracownia krawiecka. 




I na koniec udało nam się zagościć na wielkiej i wspaniałej imprezie regionalnej jaką są Dymarki Świętokrzyskie. Panie za pomocą drewnianych lub kościanych igieł dziergały wełniane czapki. Nazywa się to naalbinding i podobno ślady stosowania tej techniki pochodzą z neolitu. Ta metoda była najbardziej popularna w średniowieczu i używano jej głównie do wyrobu skarpet, czapek i rękawiczek.
Obiecałam sobie, że kiedyś spróbuję tej metody :) Tylko oczywiście pluję sobie w brodę, że nie kupiłam sobie takiej pięknej ręcznie robionej igły :(



















I to na razie tyle :)