Wreszcie po długich tygodniach wróciło mi natchnienie do szycia patchworków. Dokończyłam zaczętą dawno kołderkę i powiem nieskromnie, że jak na moje obecne możliwości wyszła perfekcyjnie. Nauczyłam się nareszcie robić lamówkę wg tego
kursu. Użyłam grubszej ociepliny niż poprzednio i kołderka wyszła mięsista i ciepła.
I druga rzecz, choć właściwie zrobiłam ją wcześniej. Z tego też powodu ma jeszcze nędzną lamówkę. Ale i tak jestem dumna z tego patchworku. Wszystkie maleńkie elementy zszyte są ręcznie. Kolory są takie pstre, ale starałam się wykorzystać masę ścinków pozostałych z szycia. Nie mogę znaleźć w tej chwili bloga, który mnie zainspirował, ale na
innym też widać zasadę. Pierwszy raz trenowałam także ozdobne pikowanie. Wyrysowałam ołówkiem od szablonu wzory i omal nie poległam. Dobrze, że patchwork nie jet zbyt duży, bo obracanie szmaty w maszynie przy kręcących się dzieciach to było wyzwanie. Ślady ołówka jeszcze się całkiem nie sprały, lamówka beznadziejna, ale to było doskonałe ćwiczenie krawieckie ;) Jestem już mądrzejsza i następnym razem będzie o stokroć lepiej.